Iwona Bujak |
Z daleka dziewczynka. A tak naprawdę, dorosła kobieta. Śpiewa przeszywająco. Elektryzuje. Uwodzi. I dźwiękiem. I tekstem. Potrafi obudzić zmysły. Wyczarować magię na scenie. Oto portret niezwykłej Niemki – Doty Kehr.
Festiwal OPPA 2009. Koncert „Bardowie bez granic”. Dota Kehr. Zapowiedziana, wychodzi na scenę. Uśmiechnięta. Długie, rozpuszczone włosy. Ubrana zwyczajnie, nie po gwiazdorsku. Staje przed mikrofonem. W ręku trzyma gitarę. Uśmiech bezustannie tkwi na jej twarzy. Przeprasza publiczność, że nie umie polskiego. Zaczyna śpiewać. W ojczystym języku. Coś niezwykłego. Łapię się na tym, że zaraziła mnie swoim uśmiechem. Nawet nie wiem, w którym momencie. Spoglądam po sali. Nie tylko mnie. Hipnotyzuje publiczność. Wszyscy są jakby w transie. Nie odrywają od niej oczu. A ona, cały czas się uśmiecha. W przerwach, między kolejnymi utworami, żartuje z widownią. Po angielsku. Za polski przecież przepraszała. Ale, nawet gdyby tego nie zrobiła, wybaczono by jej. Śpiewa niesamowicie. Ubarwia. Manipuluje głosem. I umysłami zapatrzonych w nią ludzi. Buduje nastrój. Dozuje napięcie. Dźwięki, które wydobywa raz są ciche, a za chwilę niezwykle doniosłe. Przeżywa każde słowo. Widać, że żyje tym, co przechodzi przez jej struny głosowe. Wymyka się ustami. Kiedy śpiewa o radości, w jej głosie słychać radość. Gdy o smutku, gości w nim smutek. Ale jest jeszcze coś więcej. Ona potrafi wyemitować z dźwiękiem uczucia. Tak, że je po prostu czuć. O czym śpiewa? Zwyczajnie, o życiu. Dogłębnie je analizuje. Jej teksty, to wiersze. Naszpikowane metaforami. Trudno doszukiwać się w nich prostoty. Bezpośredniego przekazu. Każde słowo jest wyważone. Skomponowane z resztą. Zdania wystylizowane na najwyższym poziomie. Dota Kehr, ma trzydzieści lat. Urodziła się i mieszka w Berlinie. Gra solo i z zespołem – Die Kleingeldprinzessin und Die Stadtpiraten. Daje koncerty w Niemczech, Rosji, Nowej Zelandii, Brazylii. Sama pisze teksty, komponuje muzykę, gra na gitarze. Z zespołem nagrała już 5 albumów, w tym dwa w Brazylii.
Twój śpiew i umiejętność naśladowania dźwięków różnych instrumentów zachwyciły publiczność koncertu „Bardowie bez granic”. Skąd czerpiesz pomysły na takie aranżacje piosenek?
Większość pomysłów przychodzi spontanicznie. Z potrzeby improwizowania części instrumentalnych, kiedy gram koncerty bez zespołu.
Małe dziewczynki marzą o tym, żeby w przyszłości stać się piosenkarkami, aktorkami lub modelkami. Czy też miałaś takie marzenia w dzieciństwie?
Tak. Ja również marzyłam o tym, żeby zostać piosenkarką lub aktorką. Śpiew, już będąc małym dzieckiem, sprawiał mi wiele radości. Myślę, że niektórzy ludzie są niejako przypisani scenie przez swoją naturę i osobowość i ja prawdopodobnie należę właśnie do tych osób.